top of page

Hejter - film na czasy pandemii

Zaktualizowano: 27 kwi 2020

Recenzja filmu i relacja z premiery


Jakiś czas temu kiedy koronawirus nieubłagalnie zbliżał się do naszego kraju, miałam okazję uczestniczyć w moim ostatnim wielkim zgromadzeniu ludzi jakim była premiera filmu „Sala samobójców. Hejter”. Wtedy jeszcze nie przerażała mnie myśl o byciu w otoczeniu setek obcych mi ludzi bez maseczki i rękawiczek, chociaż już dawał się wyczuwać początek koronapaniki i panująca przy tym nerwowa atmosfera. Nawet jeśli pominąć ten aspekt, ilość ludzi która się wtedy pojawiła była ogromna i samo to mogło przyprawić o stres. Wszyscy chcieli obejrzeć najnowszy film Komasy. W końcu jego ostatnie dzieło zdobyło nominację do Oscara.


Właśnie w tym klimacie, niespełna półtora miesiąca temu, premierowo obejrzałam film „Hejter”, siedząc i marznąc na schodkach w sali kinowej w Multikinie w Złotych Tarasach – było tak dużo ludzi, że nawet więksi ode mnie gracze nie znaleźli miejsc siedzących. Tak właśnie, marznąc – nie wiem czemu przy tak wielu osobach w jednym pomieszczeniu było mi bardzo zimno, a może to właśnie ten film zmroził mi krew w żyłach…

Nie da się ukryć – „Hejter” robi wrażenie. Główny bohater - Tomek Giemza (grany z wielkim kunsztem przez Macieja Musiałowskiego) na początku wydaje się nam być niepozornym i skromnym młodym człowiekiem z prowincji. Pozory mylą. Zaczyna się od jednego kłamstwa – za plagiat zostaje wydalony z Uniwersytetu – no cóż, nie jest dobrze ale mogło być gorzej. Gdyby tylko na tym się zatrzymał. Ale przestępstwa mają to do siebie, że eskalują. Jego ambicja, chęć wyrwania się z biedy i zaimponowania przyjaciółce z dzieciństwa, Gabi, napędzają jego kolejne działania. Okłamuje jej rodziców (którzy pomagają mu finansowo) że nadal studiuje. Kłamstwo wychodzi na jaw a jego dobroczyńcy i ich córka nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Jego rozgoryczenie, odrzucenie przez ‘elity’ i brak pieniędzy skłaniają go do podjęcia pracę w agencji, której zadaniem jest czarny PR. Rozwija się w niej na tyle ‘dobrze’, że swoimi działaniami bez mrugnięcia okiem niszczy kariery sławnych ludzi. Równocześnie aranżuje szeroko zakrojoną akcje stalkowania Gabi i jej rodziny i angażuje się w ‘pomoc’ politykowi zaprzyjaźnionemu z tąż rodziną, żeby odzyskać ich zaufanie. Tak się składa, że polityk ten jest na celowniku agencji w której pracuje, więc pod przykrywką pomocy w jego kampanii wykonuje brudną robotę mającą na celu zrujnowanie jego wizerunku. Z socjopatycznym zacięciem pociąga za wiele sznurków na raz i stawia się w pozycji podwójnego agenta. Szczytem jego złowieszczego masterplanu jest doprowadzenie do zamachu na tegoż polityka – przerażający i krwawy finał tej historii.

Co jest niezwykłe, można by rzec, że duet Jan Komasa i Mateusz Pacewicz wykazali swojego rodzaju prorocze zdolności. Obraz powstał w 2018 roku czyli zarówno przed „Jokerem” do którego jest porównywany jak i faktycznym zamachem na prezydenta miasta Gdańsk, Pawła Adamowicza. Czyli mamy tu do czynienia z niezwykłym uchwyceniem ducha naszych czasów czy zbiorowej świadomości, jakkolwiek chcemy to nazwać. Pomimo, że powstał 2 lata temu, nie przeterminował się a wręcz uaktualnił, ukazując uniwersalny przekaz przy jednoczesnym bardzo konkretnym umiejscowieniu w polskiej rzeczywistości.


Ktoś może powiedzieć, że dość niefortunnie film miał premierę tuż przed wybuchem pandemii. Ale mam niejasne wrażenie, że idealnie wpasował się w panujący klimat izolacji społecznej i w związku z tym nadmiernego użycia technologii i social mediów, bo właśnie nimi posługiwał się główny bohater „Hejtera”. Przychodzi mi na myśl również efekt motyla czyli jak jedna sytuacja czy działanie jednego człowieka może spowodować konsekwencje dla całej zbiorowości. Eskalacja nienawiści, cyberprzestępczość, szkodliwość social mediów, stalking, manipulacje, fake newsy, radykalizacje nastrojów, podziały społeczne – to tylko niektóre wielu wymiarów tego filmu. W dwóch godzinach seansu udało się zamknąć zło z którymi zmaga się ludzkość. Zło, które rozprzestrzenia się w społeczeństwie właśnie jak wirus. Dotyka nas bezpośrednio lub pośrednio i pozornie jest nie do opanowania. I nie ma tu wygranych ani przegranych, wszyscy jesteśmy w tym razem. Jak naczynia połączone.


Film, z powodu zamkniętych kin jest do obejrzenia na platformach streamingowych, więc jeśli jeszcze jakimś cudem nie obejrzeliście całej światowej kinematografii, to polecam tą mocną pozycję. Na pewno wzbudzi niepokój i lęk ale być może skłoni też do rozważań co robić dalej i pozwoli na odszukanie zgubionej odpowiedzialności za siebie i innych.


A tak było na premierze:



55 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page